Witam serdecznie na moim blogu.

2012-05-15

Przepraszam, nie zdążyłam,placek już zjedzony.

Witam,
w moim poprzednim poście chwaliłam się, że będę piekła ciasto marchewkowe. Ciasto było, niestety zdjęcia nie mam :( A szkoda, bo wyrosło mi całkiem nieźle, co mi się rzadko zdarza. Jakoś tak nie potrafię podejść z sercem do ciast ucieranych i mało kiedy udaje się. A zwłaszcza w piekarniku teściowej:) jakby jakieś fatum wisiało nade mną. 
Pisałam też, dlaczego nie lubię eksperymentować w kuchni teściowej. A teraz Wam wytłumaczę tak obrazowo:
Przyjechałam do mamy i pytam:
- Masz jajka i marchewkę?
- A co chcesz robić? - pyta mama,
- Upiekę ciasto marchewkowe, bo już długo noszę się z zamiarem a dziś jakoś tak mnie naszło.
- Podobno jest bardzo dobre - poparła mój pomysł ciocia. - Dziewczyny w pracy mi mówiły.
No to pieczemy.
Ciasto pięknie wyrosło, nie zdążyło dobrze wystygnąć a już większe pół było pokrojone. Odkroiłam kawałek, żeby zabrać do domu i dać spróbować teściowej. Gdy zajechałam, pokroiłam ciasto, każdy wziął sobie kawałek a ja im mówię :
- Spróbujcie i powiedzcie szczerze czy wam smakuje.
- Piernik - zgaduje teściowa.
- Nie. - odpowiadam.
- Ale jest przyprawa do piernika i dżem. 
- Nie ma przyprawy tylko cynamon i coś jeszcze... Dobre?- pytam mojej nastoletniej szwagierki.
- No dobre, jakby nie było dobre to bym nie jadła, - odpowiedziała.
- To jest ciasto marchewkowe...
Ich miny ... bezcenne. Teściowa zjadła do końca, szwagier (też nastoletni, ale już dorosły :) zaczął oglądać dokładnie swój kawałek, a szwagierka nie dała rady skończyć, w końcu marchewka jest przecież nie jadalna.
Tylko upewniłam się, że w tym domu nie ma co eksperymentować, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że tu się jedzenie marnuje a dzieci w Afryce głodują.

Pozdrawiam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz